Cześć dziewczyny! Jak wasze urlopy? mijają wg planu, czy całkowicie na spontanie?
Moje lenistwo pomału dobiega końca i myślę, że jako nieliczna z urlopujących cieszę się na myśl o zbliżającym się powrocie do pracy :)
Nie wiem jak to możliwe, ale im więcej mam obowiązków tym jestem lepiej zorganizowana. Nie jestem typem pani domu, muszę pracować i przebywać poza nim- dzięki temu nabieram siły i chęci do działania.
Ale żeby nie było,że totalny leń mnie ogarnął chwalę się, że w czasie deszczowego popołudnia, zrealizowałam pomysł na mini galeryjkę w łazience.
Botaniczne klimaty podobają mi się od dawna, pisałam o tym tu
Za każdym razem będąc na ryneczku,lub w "graciarni" wypatruję plansz z rycinami,lub suszu oprawionego w szklane ramy. Nie udało mi się jeszcze trafić na nic ciekawego, w związku z tym sama zrobiłam botaniczną dekorację.
Nie chciałam,aby były to wydruki z internetu, a więc udałam się za płot, gdzie znalazłam kilka różnego rodzaju "ziół".
paproć, dzika marchew
rdest i jest :)
Aby podkręcić klimat w oknie powiesiłam trzy kule z rojnikami.
oraz powiesiłam tarę
kilka innych drobiazgów
i całość prezentuje się tak:
Nie będę skromna, ale napiszę, że łazienka bardzo mi się podoba.
Przy okazji robienia zdjęć do tego wpisu przypomniałam sobie, że nie pokazywałam wam jeszcze przerobionej witryny/komody.
Zmiana nie jest diametralna, ale spełnia moje wizualne i praktyczne oczekiwania.
Zastanawiam się jeszcze nad uchwytami i może zmianą koloru nóżek...
I jeszcze jedno :)
A na koniec pozwolę sobie polecić jeden produkt, który ostatnio kupiłam w Biedronce. Mydło w płynie w ciemnej butelce.
Fajnie wygląda, nawet z firmową naklejką.
I tym o to pachnącym akcentem żegnam się z Wami :)
Pozdrawiam i do następnego wpisu. Marta
W Stańczykowie to blog o naszym domu, ogrodzie, o Nas. Postaram się tu pokazać zmiany, które zachodzą w naszym domu i życiu.
W Stańczykowie
środa, 20 lipca 2016
sobota, 16 lipca 2016
Kiedy lipiec daje deszcze, długie lato będzie jeszcze...
Leje...od dobrego tygodnia nie ma dnia bez deszczu. Trawnik kosimy co trzy dni. Jest piękny bujny, zielony i gęsty. Po suchej wiośnie, byliny i krzewy dziękują za każdą kroplę deszczu.A mój kręgosłup dziękuje, że nie muszę codziennie nosić kilkudziesięciu konewek do podlewania.
W przerwach pomiędzy ulewami, naprawiam zniszczenia: przycinam to co połamane, dosypuję ziemi i pielę, bo chwasty mają raj.
Kilka fotek sprzed deszczowej aury.
W związku z tym, że dziewczęta prosiły o kilka słów z opisem rabat zaczynamy:
W betonowych gabionach begonia stale kwitnąca (begonia semperflorens)- cudowna jednoroczna roślinka, która pięknie się rozrasta i kwitnie do mrozów.
Na pierwszym planie czosnek główkowaty,a pod nim żurawka marmelade (moja ulubiona odmiana-szybko się rozrasta, bez problemu ukorzenia) w tle szczepione trzmieliny, które zastąpiły wierzby hakuro. Hakuro co roku dostawały grzyba, robiły się czarne i zdychały na początku lipca strasząc do kolejnej wiosny, pożegnałam się więc z nimi bez żalu.
Na tle ściany miskant sinensis silberspinne (najbujniejsza z moich traw), przed nią rozchodnik okazały, stipa (wysiew własny), stokrotka afrykańska, żurawka, carex evergold (dopiero zaczyna jako tako wyglądać po tej dziwnej zimie).
i z drugiej strony
czerwone krzewinki to berberys a za nim biała szałwia, rabata "przełamana" zielono/żółtym jałowcem
Powojniki w tym roku są oblepione kwiatami. Warszawska Nike kwitła prawie dwa miesiące!
Na zdjęciu Ville de Lyon w towarzystwie róży pnącej sympathia, krwawnika, oraz jeżówek purpurowych.
I niezawodna lawenda...
Niestety po kilkudniowych deszczach nie wygląda już tak pięknie :(
Przy tarasie.
Różyczka nn
i biała okrywowa
z drugiej strony schodków powojnik jackmanii
i widok ogólny (w tym roku wymieniliśmy drewniane obrzeże rabat na betonowe krawężniki)
Złocień Real Glory w towarzystwie rozchodnika okazałego o ciemnych liściach.
Bylinówka na "oczyszczalni"
I znowu czosnki...
i nachyłek (polecam długo kwitnie)
na koniec cynie, królowe tegorocznych rabat
Deszczowa pogoda to nie tylko plus dla roślin to plus dla domu. Korzystając z przymusowego pobytu w czterech ścianach zrealizowałam pomysł, który miałam w głowie od bardzo dawna...
Kolejny post będzie także zielony, ale już domowy ;)
Pozdrawiam. Marta
W przerwach pomiędzy ulewami, naprawiam zniszczenia: przycinam to co połamane, dosypuję ziemi i pielę, bo chwasty mają raj.
Kilka fotek sprzed deszczowej aury.
W związku z tym, że dziewczęta prosiły o kilka słów z opisem rabat zaczynamy:
W betonowych gabionach begonia stale kwitnąca (begonia semperflorens)- cudowna jednoroczna roślinka, która pięknie się rozrasta i kwitnie do mrozów.
Na pierwszym planie czosnek główkowaty,a pod nim żurawka marmelade (moja ulubiona odmiana-szybko się rozrasta, bez problemu ukorzenia) w tle szczepione trzmieliny, które zastąpiły wierzby hakuro. Hakuro co roku dostawały grzyba, robiły się czarne i zdychały na początku lipca strasząc do kolejnej wiosny, pożegnałam się więc z nimi bez żalu.
Na tle ściany miskant sinensis silberspinne (najbujniejsza z moich traw), przed nią rozchodnik okazały, stipa (wysiew własny), stokrotka afrykańska, żurawka, carex evergold (dopiero zaczyna jako tako wyglądać po tej dziwnej zimie).
i z drugiej strony
czerwone krzewinki to berberys a za nim biała szałwia, rabata "przełamana" zielono/żółtym jałowcem
Powojniki w tym roku są oblepione kwiatami. Warszawska Nike kwitła prawie dwa miesiące!
Na zdjęciu Ville de Lyon w towarzystwie róży pnącej sympathia, krwawnika, oraz jeżówek purpurowych.
I niezawodna lawenda...
Niestety po kilkudniowych deszczach nie wygląda już tak pięknie :(
Przy tarasie.
Różyczka nn
i biała okrywowa
z drugiej strony schodków powojnik jackmanii
i widok ogólny (w tym roku wymieniliśmy drewniane obrzeże rabat na betonowe krawężniki)
Złocień Real Glory w towarzystwie rozchodnika okazałego o ciemnych liściach.
Bylinówka na "oczyszczalni"
I znowu czosnki...
i nachyłek (polecam długo kwitnie)
na koniec cynie, królowe tegorocznych rabat
Deszczowa pogoda to nie tylko plus dla roślin to plus dla domu. Korzystając z przymusowego pobytu w czterech ścianach zrealizowałam pomysł, który miałam w głowie od bardzo dawna...
Kolejny post będzie także zielony, ale już domowy ;)
Pozdrawiam. Marta
niedziela, 3 lipca 2016
Skarby z przypadku?
Urlopuję się. Nie nad morzem, ani nad jeziorem, ale w swojej wsi. Pogoda jak z prospektu turystycznego, więc korzystam i cieszę sie wolnymi dniami. Pielę, sadzę, sprzątam, sędziuję w domowych bójkach... ot taki typowy urlop matki polki.
Może mąż (domator) zlituje się nad rodziną i zabierze ją gdzieś w siną dal??? Może...
W oczekiwaniu na wyjazd poza granice powiatu zupełnie od niechcenia wybrałam się z mężem do miasta w celu dokonania zakupów żywności dla głodnej brygady.Kiedy w żółwim tempie, w samochodzie bez klimatyzacji przemierzaliśmy małe pasłęckie uliczki zobaczyłam śliczną panią obładowaną skarbami zmierzającą w stronę śmietnika. Oczy mi się zaświeciły. Zatrzymałam się i od słowa do słowa, owa pani obdarowała mnie tymi o to cudami.
Kiedy pakowałam rzeczy do bagażnika, mąż skwitował: a widzisz, a gdybyś była na wczasach,to takie szczęście by cię ominęło...
Ktoś powie: przypadek, szczęście, a ja wiem, że los chciał, aby te rzeczy trafiły w moje ręce, a nie do śmietnika.
W naszym domu pozostaną z nami na długo. O takie diamenty trzeba dbać.
Każda z rzeczy jest jedyna, niepowtarzalna i cieszy mnie niesamowicie, ale ten słój jest moim faworytem.
Ten kształt, ten kolor, wielkość. Idealny.
Już tego samego dnia, część rzeczy znalazła swoje miejsce w Stańczykowie.
A propo znalezionych skarbów, to ten stołeczek także jest spod śmietnika. Stały dwa nieboraki w pobliżu mojego rodzinnego domu to przygarnęłam...
To co dla jednych wydaje się niczym, dla innych jest złotem.
Piękno tkwi w oczach patrzącego.
Dziękuję nieznajomej Pani, że zechciała podarować mi tyle perełek.
Pozdrawiam. niesmowicie szczęśliwa Marta
Może mąż (domator) zlituje się nad rodziną i zabierze ją gdzieś w siną dal??? Może...
W oczekiwaniu na wyjazd poza granice powiatu zupełnie od niechcenia wybrałam się z mężem do miasta w celu dokonania zakupów żywności dla głodnej brygady.Kiedy w żółwim tempie, w samochodzie bez klimatyzacji przemierzaliśmy małe pasłęckie uliczki zobaczyłam śliczną panią obładowaną skarbami zmierzającą w stronę śmietnika. Oczy mi się zaświeciły. Zatrzymałam się i od słowa do słowa, owa pani obdarowała mnie tymi o to cudami.
Kiedy pakowałam rzeczy do bagażnika, mąż skwitował: a widzisz, a gdybyś była na wczasach,to takie szczęście by cię ominęło...
Ktoś powie: przypadek, szczęście, a ja wiem, że los chciał, aby te rzeczy trafiły w moje ręce, a nie do śmietnika.
W naszym domu pozostaną z nami na długo. O takie diamenty trzeba dbać.
Każda z rzeczy jest jedyna, niepowtarzalna i cieszy mnie niesamowicie, ale ten słój jest moim faworytem.
Ten kształt, ten kolor, wielkość. Idealny.
Już tego samego dnia, część rzeczy znalazła swoje miejsce w Stańczykowie.
A propo znalezionych skarbów, to ten stołeczek także jest spod śmietnika. Stały dwa nieboraki w pobliżu mojego rodzinnego domu to przygarnęłam...
To co dla jednych wydaje się niczym, dla innych jest złotem.
Piękno tkwi w oczach patrzącego.
Dziękuję nieznajomej Pani, że zechciała podarować mi tyle perełek.
Pozdrawiam. niesmowicie szczęśliwa Marta
czwartek, 16 czerwca 2016
Gdzie byłam, co robiłam- podsumowanie wiosny 2016
Wróciłam. Na chwilę, w biegu, ale jestem. Troszeczkę,aby się usprawiedliwić, troszeczkę,aby się pochwalić pokażę co takiego się działo w naszym Stańczykowie, w czasie mojej blogowej nieobecności...
Zacznę od końca, czyli od domku na narzędzia.
Zawsze o takim marzyłam. Oglądałam inspiracje z małymi drewnianymi szopkami otoczonymi roślinnością i chciałam mieć coś podobnego. Miejsce na doniczki,konewki,znaczniki do roślin, stoliczkiem do przesadzania.
Szukałam, czytałam i znalazłam. Domek zakupiliśmy na olx. Został wykonany na zamówienie, z grubych porządnych dech. Kiedy przyjechał tańczyłam wokół niego jak dziecko.Dawno żadna rzecz tak bardzo mnie nie ucieszyła.
Domek oddziela sad, od rabaty bylinowej.
Nie wiem czy określenie "uroczy" jest na miejscu...
Widok z tarasu.
W Stańczykowie stanęła też nowa ławeczka.
Siedząc na niej podziwiam...
I tak o to doszliśmy do głównego powodu mojej nieobecności na blogu. Akacja ogrodzenie trwała długo i wymagała dużego zaangażowania całej rodziny... Wszystko robiliśmy sami, w wolnych chwilach stąd takie rozciągnięcie w czasie.
Jestem zadowolona z wykonanych prac. Jest prosto i praktycznie.
Działka nabrała kształtu i przytulności, i co równie ważne psy mogą sobie bezpiecznie biegać po terenie.
Jak widać tworzyłam też nowe rabaty...
dosadzałam,przesadzałam...
oraz wykonywałam ogrodowe chciejstwa...
i tak minęła nam kolejna wspólna wiosna...
Mam nadzieję, że lato będzie równie piękne :)
Pozdrawiam serdecznie. Marta
Zacznę od końca, czyli od domku na narzędzia.
Zawsze o takim marzyłam. Oglądałam inspiracje z małymi drewnianymi szopkami otoczonymi roślinnością i chciałam mieć coś podobnego. Miejsce na doniczki,konewki,znaczniki do roślin, stoliczkiem do przesadzania.
Szukałam, czytałam i znalazłam. Domek zakupiliśmy na olx. Został wykonany na zamówienie, z grubych porządnych dech. Kiedy przyjechał tańczyłam wokół niego jak dziecko.Dawno żadna rzecz tak bardzo mnie nie ucieszyła.
Domek oddziela sad, od rabaty bylinowej.
Nie wiem czy określenie "uroczy" jest na miejscu...
Widok z tarasu.
W Stańczykowie stanęła też nowa ławeczka.
Siedząc na niej podziwiam...
I tak o to doszliśmy do głównego powodu mojej nieobecności na blogu. Akacja ogrodzenie trwała długo i wymagała dużego zaangażowania całej rodziny... Wszystko robiliśmy sami, w wolnych chwilach stąd takie rozciągnięcie w czasie.
Jestem zadowolona z wykonanych prac. Jest prosto i praktycznie.
Działka nabrała kształtu i przytulności, i co równie ważne psy mogą sobie bezpiecznie biegać po terenie.
Jak widać tworzyłam też nowe rabaty...
dosadzałam,przesadzałam...
oraz wykonywałam ogrodowe chciejstwa...
i tak minęła nam kolejna wspólna wiosna...
Mam nadzieję, że lato będzie równie piękne :)
Pozdrawiam serdecznie. Marta
Subskrybuj:
Posty (Atom)