W Stańczykowie

W Stańczykowie

środa, 18 lutego 2015

Inspiracja- realizacja.

Po styczniowych szarościach i bielach, nadszedł czas na kolor! Intensywne barwy ładują moje wewnętrzne akumulatory i pomagają mi dotrwać w dobrym nastroju do wiosny.

W poszukiwaniu urodzinowych gadżetów dla mojego syna, trafiłam na papierowe rozety.
Już miałam zamówić zestaw trzech pomarszczonych kółeczek, kiedy to Jasiu skwitował, że takie harmonijki to on zrobi sam. No ba, faktycznie! któż z nas nie robił papierowych rozetek w przedszkolu lub szkole?
Zaopatrzyłam się więc w dwa arkusze fuksjowego brystolu i przystąpiłam do składania.
Po kilku minutach rozety były gotowe.


Idąc za ciosem z za małej już bluzki uszyłam mięciutką poduchę, a intensywną żółtą wzbogaciłam o fuksjowy &


Dodałam poduchy w zygzakowy wzór, oraz żółty obrus w groszki- by Biedronka.
Kalanchoe (walentynkowy kwiatek od męża) chcąc, nie chcąc wpasował się idealnie :)




Półeczkę rozweseliłam plakatem znalezionym na pinterest, a z obrazek z żółtymi kropelkami zrobiłam ze swoimi dziećmi.



Na koniec doniczkę ozdobiłam skórzanym paseczkiem, a w starym dzbanuszku na mleko zagościły żonkile.



I tak o to fuksja w połączeniu z żółcią zagościła w salonie.




Mąż popatrzył i skwitował- a co to u nas już Wielkanoc?
Och mężu u nas na Wielkanoc królują pastele, żółty jest nieprzypisany do konkretnych świąt :)



Idąc dalej tropem inspiracji, (a może raczej oszczędności ) w ramach zachwytu nad dębowymi dechami, które ostatnio królują na blogach, mąż stworzył następujące upiększacze przestrzeni.


Wszystkie deski powstały z jednego kawałka dechy, które mąż wg swojego pomysłu pociął i wyszlifował.
Deski zachwycają mnie tym bardziej, że to całkowicie ręczna robota w którą mój mąż włożył wiele serca.


Deski wymagają jeszcze impregnacji olejem dopuszczonym do kontaktu z żywnością, oraz powtórnych szlifów.
Olej zamówiony, chęci do dalszej pracy są :)


Jak Wam się podobają realizacje inspiracji?

Pozdrawiam Marta






czwartek, 5 lutego 2015

Lutowa kuchnia z nutką wspomnień.

Dzisiejszy post będzie o kuchni, a raczej kilku jej detalach, które zagościły w Stańczykowie w ostatnim czasie.
Obiecałam wam pokazać kuchnię w wydaniu grudniowym - nie udało się..., a więc dziś rehabilituję się i pokazuję kuchnię w wydaniu lutowym ;)

Buszując po allegro po raz kolejny trafiłam do sprzedawcy pianko1, który w swoim bogatym asortymencie posiada różne cuda z czasów PRL-u. Dzięki czemu po raz kolejny stałam się posiadaczką przedmiotów z czasów swojego dzieciństwa.

Tym razem udało mi się upolować dwa emaliowane dzbanuszki,tabliczkę z napisem MAGAZYN (3*9,9zł) , oraz od dawna poszukiwany syfon (6,9zł).

Dzięki tym dodatkom, kuchnia nabrała charakteru: Jak u mamy i przywołała miłe wspomnienia lat 80 :)



Lniana ściereczka z kalendarzem, zdzierak z przepisami, lub poradami ogrodniczymi i szczepki kwiatów doniczkowych to kuchenna podstawa dawnych lat...


Kuchnia lat 80 to zasłonki i obrus w krateczkę.
U mnie przed długi czas rządziła żółć ;) Mama kobieta wielu talentów sama szyła zasłonki, poduszki na taborety i fartuszki w tymże wzorze i kolorze.




Obowiązkowo szczypior. Na kuchennym parapecie rósł przez prawie cały rok ;)
Tato posypywał nim jajecznicę, oraz pyszne kanapki z jajkiem i kiszonym ogórkiem.
Na ich wspomnienie łezka kręci mi się w oku.
To był nasz rodzinny rytuał: W sobotę i niedzielę tato wołał: przygotowanie do śniadania: czas 5 minut!


Często kanapeczki były przygotowywane na bułce paryskiej, którą żeby zdobyć mój brat musiał "wystać" w długiej kolejce...

Grube porówki zawinięte w gazetę, Ptyś w szklanej butelce, Donaldy, hula hop, podchody, pachnące gumki do ścierania, Martaaaaa do domu które co wieczór mama krzyczała przez balkon ... i steki innych wspomnień z lat 80 i początków 90...


Dla dzisiejszych dzieci i młodzieży- abstrakcja...



A dla Was?

Pozdrawiam Marta :)